Zaznacz stronę

Z życia biura projektanta: awaria sprzętu

W tym tygodniu miało być o czymś kompletnie innym, ale jak wiadomo życie pisze najlepsze scenariusze 😉 

Znacie na pewno temat złośliwości rzeczy martwych. Rzeczy to tylko rzeczy i czasem się psujączęsto w wyrachowany sposób 😉 i w kiepskich momentach. Silnik nie chce odpalić na mrozie w drodze na PRZEWAŻNE spotkanie, drukarka zacina papier i coś sapie, gdy masz 5 minut do wyjścia i potrzebujesz wydrukować plansze w trybie SUPER PILNYM, zasilacz do komputera umiera w przeddzień wyjazdu na długi urlop (a zamykanie tematów przed urlopem to chyba zawsze walka z czasem)… Zdarza się Wam, czy to tylko ja? 😉 Niby wiesz, że niektóre sytuacje można przewidzieć, że trzeba wszystko trzymać pod kontrolą, ale przy pełnym grafiku nie jesteś w stanie o tym myśleć przecież cały czas, a większość to po prostu dary losu

Tym razem padł mi komputer stacjonarny. Po prostu się wyłączył, po próbach włączania ekrany były czarne, a raz na dziesięć restartów pojawiał się bluescreen z miłym komentarzem „komputer wymaga naprawy„.

Zajrzeliśmy do wnętrzności (przedstawiam je i Wam :D) i przy okazji je nieco odkurzyłam (rzućcie czasem okiem pod obudowę, można się mocno zdziwić 😉 ). Okazało się, że padł dysk SSD, na którym miałam postawiony system. Na szczęście obyło się bez paniki, bo jestem już względnie przygotowana na takie okoliczności. Jednak zawsze to kilka godzin z tygodnia przepada na diagnostykę i ogarnianie rozwiązania, instalowanie i konfigurację programów, etc. – a to przecież mnóstwo czasu przy napiętym harmonogramie. 

Po pierwsze i najważniejsze – wszystkie pliki trzymam na domowym serwerze. To wygodne rozwiązanie na co dzień, bo korzystając z różnych komputerów (stacjonarnego i laptopów), mogę mieć dostęp do projektów i bibliotek zawsze, bez konieczności przenoszenia plików, ścieżki do bibliotek (np. z materiałami) w programach są zawsze te same i ogółem samo złoto. No i oczywiście sam komputer nie jest zapchany ciężkimi gigabajtami projektów i modeli. Dlatego zepsuty dysk nie wpływa na mój dostęp do pracy i zasadniczo przeskoczenie teraz z pracą na laptopa to był tylko moment (choć oczywiście PeCet działa sprawniej – gdy działa :D). Serwer też w razie potrzeby jest dostępny zewsząd, przez internet. To naprawdę wygodne! Udało się uniknąć katastrofy pozbawienia się projektów – HURRA 🙂

Jeśli nie robisz kopii zapasowych swoich baz plików – uczyń to, bo nie znasz dnia ani godziny, gdy coś pójdzie nie tak (również backup serwera!). Niby da się odzyskać pliki z padniętego dysku, ale nigdy nie masz gwarancji, że pójdzie gładko, a po co się tym niepotrzebnie stresować. Backup na serwerach, w chmurach, na dyskach zewnętrznych – to wybawienie, gdy padnie sprzęt!

A Wy robicie backupy? A może macie już za sobą jakieś nieoczekiwane przygody ze sprzętem? Jak to się skończyło? 🙂 Do pierwszej wpadki nie zawsze się o tym pomyśli! Ja już zajechałam jednego laptopa (udało się go odratować, ale już nie działa tak jak kiedyś niestety) i wtedy był większy tryb paniki – teraz jestem bardziej przygotowana na takie akcje i mam w głowie względny chill. Działam ucząc się na własnych błędach 😀 (Wy możecie uczyć się na moich!). O pełnym wyposażeniu mojego domowego biura jeszcze kiedyś napiszę 🙂

Zobacz też:

X

Asia

guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Karolina
Karolina
4 lat temu

Chwała za dysk zewnętrzny! Wizja utraty projektów spędza sen z powiek, nawet jeżeli mam dysk który automatycznie robi mi backupy. Ale chyba nigdy nie miałam pełnego zaufania do sprzętu – tez nie raz już miałam niespodzianki podobne do Twojej. Trzymam kciuki za oddanie projektów przed urlopem!!

0 0 votes
Article Rating
Copy link
Powered by Social Snap